wtorek, 21 kwietnia 2015

Obrotowy zawrót głowy




Umawiam się z przyjaciółką na zakupy. Na kawę. Na spotkanie. Po coś tam, z kimś tam. Zawsze najlepszym i wielofunkcyjnym miejscem jest centrum handlowe. Jest tam wszystko na miejscu, są restauracje, sklepy, nie pada na głowę i jest ciepło. Łatwo też tam dojechać. Nawet kino czy siłownia znajduje się w galerii handlowej. Ok, zbieram rzeczy i wychodzę. Wysiadam z autobusu i widzę przed sobą ten oto ogromny gmach odwiedzany dziś częściej i przez większą liczbę ludzi niż Kościoły. W sumie to stał się już w pewien sposób świątynią. Świątynią konsumpcji. Nie ma co się jednak czepiać do tego miejsca, dziś żyjemy tak szybko i mamy tak mało czasu, że dobrze mieć wszystko pod ręką. Nie to jest jednak moim głównym problemem. Zbliżając się do galerii napotykam ogromną przeszkodę. Czuję się przerażona. Brakuje mi tchu, ale wiem, że muszę to zrobić. Podchodzę bliżej, czaję się… nie, nie, nie proszę. Nie dam rady. Szukam innej możliwości, jednak ta wydaje się być dziś nieosiągalna. A one się kręcą, kręcą, kręcą. Szybko, ludzie je popychają, przepychają się. Jak ja mam tam wskoczyć, w tę małą lukę, która za chwile zniknie? Przecież te cholerne, ruchome drzwi mogą mnie zmiażdżyć. Przygnieść mi rękę, nogę, torbę. Mogę nie zdążyć wskoczyć, a gdy nie są sterowane  automatycznie to sprawa jest jeszcze poważniejsza. Ludzie pchają je by szybciej przejść a ja muszę w sekundę wyskoczyć, by nie zostać … zmiażdżona? Nie tylko te obrotowe są straszne. Rozsuwające się automatycznie też budzą we mnie strach, wydaje mi się, że zamkną mi się przed nosem, przytrzasnął mnie.
Dlaczego są takie popularne? Drzwi obrotowe stosowane są ze względów praktycznych.  Mają kilka skrzydeł połączonych ze sobą promieniście. Stosowane są najczęściej do wejść, z których korzysta duża liczba ludzi, nawet do 6000 osób w ciągu jednej godziny. Ograniczają także napływ powietrza z zewnątrz, co pozwala utrzymać  stałą temperaturę wewnątrz budynku, obniża to koszt ogrzewania oraz klimatyzacji.  Podobno projektowane są tak, by zapewnić korzystającym komfort i bezpieczeństwo. Posiadają też liczne zabezpieczenia mające eliminować prawdopodobieństwo otwarcia bądź zamknięcia skrzydła a także najechania na osobę w przejściu.  
Wszystko brzmi wspaniale prawda? Szkoda tylko, że np. drzwi w jednej z większych galerii w Warszawie nie działają automatyczne a popychane  są przez dziki, napierający tłum, który nie zważa na to, kto znajduje się w kolejnym skrzydle. Sami producenci podają liczne zagrożenia, które mogą wyniknąć z użytkowania owego dobrobytu.



 W internecie można też znaleźć wiele materiałów na temat wypadków z drzwiami obrotowymi bądź automatycznymi. kliknij tutaj!
Wnioski? Nasuwa mi się jeden. Najważniejsze są dla właścicieli niskie koszta utrzymania budynku oraz łatwy przepływ ludzi. Później dopiero bezpieczeństwo. A jeśli masz nerwicę lękową, to musisz poradzić z nią sobie sam.
A na koniec zmagania pewnej „gwiazdy” podczas przejścia przez drzwi obrotowe zobacz filmik:)
Bawcie się dobrze J

Pozdrawiam!




poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Od powietrza, głodu, ognia i wojny... Wojny. Wojny

























Wstaję, jest godzina 6.00. Parzę poranną kawę. Jej zapach unosi się w mieszkaniu. Otwieram
 okno, czuję powiew spokojnego, wiosennego wiatru. Patrzę jak gałęzie drzew wolno kołyszą się, jakby w takt spokojnej, sennej melodii. Za oknem śpiewa ptak. Jego delikatny głosik ożywia leniwy poranek. Słońce intensywnie świeci, drzewa się zazieleniły, kwitną krzewy. A ja żyję, oddycham świeżym powietrzem, zapachem kawy i wiosny. Czuję się spokojnie. Niestety… czas płynie nieubłaganie.
Zamykam okno, włączam komputer i poranne wiadomości. Czar pięknego, spokojnego poranka prysł. Telewizja nie pokazuje piękna świata ani dobra ludzi. Sztywno ubrana paniusia trzyma grzecznie rączki na stole. Patrzy się w ekran, patrzy na mnie. Jej ciało mówi: „Zaufaj mi, powiem Ci prawdę”. W jej oczach jednak widać pustkę.

 Na początek konflikt w Syrii. Zginęły dziesiątki tysięcy osób, miliony musiało uciekać z kraju. Ludzie nadal giną, nie przestają uciekać. Konflikt w Sudanie, zamachy w Kenii, Somalii. Państwo islamskie rozszerza wpływy. Budowa potęgi nuklearnej wielu krajów. Ukraina i rosnąca siła Rosji na czele z Putinem. Przecież to tak blisko, tak blisko Polski. Z tego co udało mi się odnaleźć w internecie, polskie Siły Zbrojne są w fatalnym stanie. Wojskowa Komisja Uzupełnień wysyła do rezerwistów wezwania. Dlaczego? Tajemnica. W naszym państwie panuje chaos. Rząd, Prezydent… to nie wymaga komentarza. Widomo jednak, że jeśli wnętrze gnije, reszta ma słabe szanse na przetrwanie.                      
W wypadku ataku nuklearnego na miliony polaków czeka 91 schronów przeciwatomowych, czyli ok. 12tys osób miałoby szansę na miejsce w takim schronie. Polska ma 120 tys. Żołnierzy, Rosja aż 3mln. Z ilością sprzętu nie jest tak źle, jednak z jego jakością można by polemizować. Mamy 1036 czołgów, Niemcy tylko 500. Jednak nie w ilości a jakości siła. Ok. 500naszych czołgów T-72 jest radzieckiej produkcji, a do naszej armii weszło jeszcze w 1978 roku. To przecież pradziadkowie ze stali!  Nie wiadomo ile czołgów jest sprawnych, podobno ok. 30, do czego ze wstydem nie chce przyznać się nasze wojsko. Nie mamy także broni jądrowej, czujemy się tak bezpiecznie, że widocznie nie jest nam potrzebna? Nie wiem.  Wystarczy, nie jestem specjalistą od Obrony Narodowej.  Więcej informacji można znaleźć w internecie, np. tu kliknij , chociaż wydaje mi się, wiemy tylko tyle, ile wiedzieć możemy.

Boję się wojny. Wiem, że nikt mnie nie uratuje. Media uspokajają, wręcz głaszczą nas po główkach mówiąc: „Nie martwcie się. Nic Wam nie grozi”. Bzdura. Moja traumatofobia trwa. Wojna jest czymś odległym i czymś, co nie mieści się w naszych głowach. Czy jednak jest lękiem irracjonalnym? Na pewno jest strachem przed nieznanym. Wojna jest niedaleko, tuż za naszymi granicami. Terroryści z ISIS nie dają także o sobie zapomnieć. Wrzucają filmiki, zdjęcia z egzekucji. Ciężko uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Ale dzieje się.

Podobno NATO nam pomoże. Oczywiście. Pomijając fakt, że żeby pomogło nam NATO musimy utrzymywać front, przez co najmniej miesiąc. Nie daliśmy rady zrobić tego w 1939 roku i teraz raczej też nie zdołamy się utrzymać tak długo. Oznacza to, że nie ma co liczyć na pomoc w ramach artykułu 5 Paktu Północnoatlantyckiego. Podobno zostalibyśmy zmiażdżeni  w przeciągu kilku dni. Dlatego nie wierzę w NATO. Nie wierzę w nasz rząd. W żadną pomoc. Naokoło mnie jest chaos . Nie wiem w co i komu mam wierzyć.

We mnie także żyje pamięć o wojnie, zakorzeniona po przodkach. Pojawia się w snach. Może jest to tylko projekcja karmiona bodźcami zewnętrznymi. Nie ważne. Ważne jest, by pamiętać to co się zdarzyło i być świadomym tego, co dzieje się teraz. Dlatego staram się ,żeby być w formie. Zawsze mieć otwarty umysł. Uczyć się, analizować, wiedzieć więcej.

Jak mówi stare anglosaskie przysłowie : „Należy mieć nadzieję na najlepsze, ale przygotowywać się na najgorsze”. 






wtorek, 7 kwietnia 2015

Transportowe wypadki myślowe









Już dzień przed o tym myślę. W nocy długo nie mogę zasnąć. Jest mi słabo i niedobrze. Ale przecież muszę to zrobić. Nie mam wyjścia. Próbuję spokojnie przygotować się do tego wymagającego wielu nerwów i wysiłku zadania. Do podróży. Kupuję bilet wcześniej. Pakuję się bardzo powoli, muszę mieć spisaną listę rzeczy, które planuję zabrać. W dniu wyjazdu jestem podenerwowana. Czy wszystko się uda? Czy dotrę na czas na dworzec a może utknę w korku? Czy wsiądę w odpowiedni pociąg? Czy nie będzie żadnych zmian peronu?

Spakowana. Godzinę wcześniej wychodzę z mieszkania. Przed wyjściem zatrzymuję się. Sprawdzam czy mam najpotrzebniejsze rzeczy. Tak, są. Zamykam drzwi, zjeżdżam windą. Stop. Zgasiłam światła w mieszkaniu i zamknęłam drzwi na klucz? Wracam. Drzwi były zamknięte, światła zgaszone. Jeszcze raz dokładnie przeglądam mieszkanie, wychodzę, przekręcam klucz. Ciągam nerwowo za klamkę by się upewnić. Autobus przyjechał na czas, oby nie było korków. Mam jeszcze trochę czasu, wiem ,że zdążę mimo to czuję się niepewnie. Dworzec a tam sprawdzam kilka razy z którego peronu odjeżdża mój pociąg. Nie, ja przecież cały czas impulsywnie zerkam na tablicę. Czy aby nic się nie zmieniło, żadne opóźnienia, nie, nic. Uf. Nadjeżdża pociąg, ludzie agresywnie zrywają się i biegną w stronę drzwi. Ja się nie pcham, szukam tabliczki na pociągu by mieć pewność, że to ten właściwy. W środku pytam jeszcze ludzi. W końcu znajduję swoje miejsce. Chce mi się do łazienki już od dawna, z tych nerwów mam pełny pęcherz. Ok., biorę ze sobą rzeczy i szoruję przez korytarz pełen ludzi. I tym razem się udało. Kolejną atrakcją jest kontrola biletów. Konduktor stoi nade mną, patrzy a ja szukam i szukam i za nic w świecie nie mogę odnaleźć biletu. Przecież go zabierałam, jestem pewna! Walczę z torebką, przeglądam książki.. jest. Podaję bilet . Dlaczego się tak na mnie patrzysz? Przecież nie jestem przestępcą, nie jeżdżę na gapę. Sprawdza i odchodzi. Ale to jeszcze nie koniec podróży. Najgorsze dopiero przede mną. Jest ciemno , więc nie wiem kiedy będzie moja stacja (niestety nie każdy pociąg posiada wspaniały system informowania o nazwie zbliżającej się stacji), wciąż wypatruję przez okno, odliczam, już niedługo. Wstaję, podchodzę do drzwi, te cholerne drzwi! Kto je wymyślił! Są tak ciężkie, że nawet gdybym nie wiem jak bardzo się starała nie mam siły ich otworzyć. Rozglądam się po pociągu i nagle widzę wybawiciela, jakiś pan po drugiej stronie korytarza również wysiada na mojej stacji. Zakradam się cichutko, staję za nim. Pociąg zatrzymuje się i moja podróż dobiega końca.

Co powoduje tak duże lęki przed podróżą? Dlaczego tak wielu ludzi z nich rezygnuje, a gdy stają przed perspektywą dalszej wycieczki, np. za granicę, strach paraliżuje ich i nie są skłonni działać? Prawdopodobnie cierpią na jedną z fobii lokomocyjnych, zwanych siderodromofobia - strachem przed pociągami, koleją i podróżami pociągiem bądź hodofobia – definiowaną jako ogólny strach przed podróżą, drogą.  Może boją się tego, co nieznane?
Jest kilka sposobów by radzić sobie z problemami związanymi z podróżą. Po pierwsze warto jechać z kimś. Jeśli to nie problem, powiedz towarzyszowi podróży o swoich problemach z nerwami, obawach a także o możliwym, irracjonalnym zachowaniu bądź chorobie lokomocyjnej. Rozmawiaj z kimś, by zająć swoje myśli.  Oddychaj spokojnie. Zastosuj metodę dziewięciu spokojnych, głębokich oddechów. Podobno pomaga. Odwróć swoją uwagę oglądając coś bądź grając na telefonie, czytając. Przed podróżą koniecznie zjedz coś lekkiego i zabierz ze sobą wodę. Kolejnym rozwiązaniem jest zakup tabletek uspokajających. Jeśli jednak strach jest na tyle silny, iż uniemożliwia racjonalne myślenie i wyłącza zdrowy rozsądek warto udać się do terapeuty.

Strach przed podróżą towarzyszy bardzo wielu osobom. Można jednak z nim walczyć. Kocham podróże i mimo nachodzącej mnie nutki niepewności- zawsze ryzykuję. Strach maleje wraz z doświadczeniem i częstotliwością podróży, dlatego nie warto tracić możliwości odkrycia nowych miejsc i przeżycia wspaniałych chwil z jego powodu.